piątek, 20 stycznia 2012

10. Balkon

                                      Jeszcze wyczerpana i słaba, usiadłam na taty fotelu i tak mi się chciało pić, że za pierwszym łykiem, wypiłam cały kubek herbaty miodowo waniliowej, kosztującej majątek(za co okrzyczałam mamę w domu jak tylko zobaczyłam rachunek), a że było już koło godziny dziewiątej wieczorem, to powoli się szykowałam do spania. Położyłam się już do łóżka. W nocy nie mogłam spać więc usiadłam na balkonie. Wsłuchując się w melodię dobiegającą z oddali nie myślałam o niczym po protu sobie siedziałam.
                                     Dzisiejsza noc była wręcz idealna nie za ciepła, nie za zimna taka w sam raz .Jak sadzę usnęłam na krześle gdyż obudziłam się leżąca na śliskiej podłodze. Wstając spojrzałam w dół a tam nie wierzyłam własnym oczom, na ławce siedział Artur.
-Artur!!!-krzyknęłam z całych sił gdyż mój balkon znajdował się na samej górze, czyli na 7 piętrze
-O już nie śpisz!!! Fajnie-stanął na oparciu ławki i się do mnie uśmiechną ślicznie.
-Co ty tu robisz?! Czemu nie śpisz ,coś się stało?!!
-Nie nie skąd po prostu nie mogłem spać miałem jakieś dziwne uczucie ze coś jest nie tak wiec dla pewności przyszedłem tutaj -zeszłam na dół w krótkiej koszulce nocnej.
-I co się ciekawego dowiedziałeś hmm??
-No wiec ze nic ci nie jest  a to najważniejsze i ze było to tylko głupie złudzenie, na szczęście.
No dobrze wiec możesz iść spokojnie do domu się wyspać -wypchnęłam go na ulice popchnęłam w stronę jego domu
-Okey już idę ale ty obiecaj mi ze  nigdy sobie krzywdy nie zrobisz ze świadomością ze to będzie bolało
-Nie martw się nie będę miała masochistycznych myśli przez tę noc. –patrząc jak się oddala poczułam chłodny powiew wiatru wiec się powrotem schowałam do domu. 
                            Było około godziny trzeciej gdy się obudziłam, wyszłam z domu wyszykowana i poszłam na spacer nie było już tak ciemno. Spacerowałam po pobliskiej uliczce prowadzącej do przepięknego parku, w którym znajdowała się wielka fontanna tryskająca wodą z czerwonym brokatem, co dodaje jej jeszcze większego uroku, a miejsce gdzie stoi jest całe porośnięte wierzbami, jodłami, bluszczami i mchem. Dzięki czemu wydaje się miejscem magicznym.

niedziela, 8 stycznia 2012

9.Pierwszy świeży wdech



       Spakowana ruszyłam do wyjścia.
Chodząc po korytarzu zauważyłam że ludzie patrzą się na mnie uśmiechnięci od ucha do ucha- czyżby mnie znali, czemu się tak cieszą?-myślałam.
W końcu nastała ta chwila, już teraz miałam wyjść ze szpitala i wziąć pierwszy świeży oddech, niestety sama się cieszyłam tą wspaniałą chwilą,gdyż wszyscy na mnie czekali w samochodzie, łapiąc za klamkę przeszedł mnie dreszcz nie rozumiałam dlaczego, nacisnęłam i po prostu wyszłam.Nie patrząc pod nogi szłam dalej przed siebie nagle ktoś mnie dotknął pomyślałam ze to pewnie pomyłka odwróciłam się by spojrzeć temu komuś w twarz i zobaczyłam Artura trzymającego w rękach czerwone piwonie.Tuż po przyjęciu kwiatów przyszła Ilona moja stara psiapsióła z którą się bardzo długo nie widziałam. Wzruszona podbiegłam w jej stronę i przyjaznym gestem się przytuliłam do niej z tęsknoty.Powiedziała mi że chciałaby zacząć wszystko od nowa, a ja się z radością zgodziłam od tamtej pory jesteśmy dla siebie nierozłączne, zawsze sobie pomagamy nawzajem doradzamy co zrobić w trudnych sytuacjach. Zawsze możemy na siebie liczyć.Ilona miała kiedyś problemy z chłopakami którzy brali narkotyki. Nie chciała żeby mi się to samo przytrafiło. Za co jej bardzo dziękuje, rozumiem jej wielkie poświecenie dla mnie w końcu tyle przeszła i z własnego doświadczenia wie jak gadać z chłopakiem i wogóle jakim chłopakiem gadać ona się zna na takich sprawach. Zapoznałam z nią Artura on nie odwracając ode mnie wzroku przywitał się z Ilonką, i zaproponował mi spotkanie na jutro  w trzech gdzieś koło "Villemo". Ja się zgodziłam podobnie jak i Ilona.Wracając do domu samochodem podziwiałam przyrodę: pięknie śpiewające i fruwające ptaki, zielone drzewa i  ludzi kręconych się z konta w kont nie wiedząc co ze sobą zrobić.Otwierając drzwi poczułam niemiłosierną ulgę, że to wszystko się już nareszcie skończyło, weszłam i zobaczyłam wielkie lustro krwisto czerwoną piwonię mamy, stary fotel taty i lalki Karolci, wpatrując się w zabawki siostry przypomniałam sobie jak to w dzieciństwie bawiłam się tymi lalkami razem z Ilonką wtedy podchodziłyśmy do tego bardzo poważnie a teraz jak by wszystko prysło.Kończąc wspominanie dziecięcych lat poszłam do mojego, małego, skromnego pokoju, i przypomniały mi się tamte miesiące spędzone razem z Kingą i Ewką i wtedy dojrzałam na biurku wielką skórzaną księgę, mama wiedziała że uwielbiam takie dzieła, pewnie zrobiła mi niespodziankę. Ah ten zapach, zauważyłam ze każda książka ma swój charakterystyczny zapach dzięki czemu mi się lepiej czyta. Spojrzałam na okładkę a na niej czerwony liścik w fioletowe  lilie. Otworzyłam go i zaczęłam czytać:
Droga Edyto wiemy, że jesteś pewnie bardzo zmęczona pobytem w szpitalu więc postanowiliśmy ci odwołać nadrabianie lekcji. Mamy nadzieję, że szybko zawitasz w naszej skromnej szkole, czeka tu na ciebie wiele niespodzianek.W imieniu całej szkoły dyrektorka  Katarzyna Bielecka. Nie wiedziałam że moja pani dyrektor jest do czegoś takiego zdolna.W sumie to nawet fajnie dostać taki list. Widać że coś się stało i będę to pewnie musiała naprawić.